Co z tą wiosną i trochę serc przedwalentynkowych;-)
Na wierzbie
nad samym rowem –
srebrne kotki marcowe.
Na deszczu i na słocie
srebrnieją im futra kocie.
Ale kotki marcowe nie piszczą.
Huśtają się na gałązkach.
Mruczą:
– Nareszcie wiosna!
I sierść mają coraz srebrzystszą.
nad samym rowem –
srebrne kotki marcowe.
Na deszczu i na słocie
srebrnieją im futra kocie.
Ale kotki marcowe nie piszczą.
Huśtają się na gałązkach.
Mruczą:
– Nareszcie wiosna!
I sierść mają coraz srebrzystszą.
(Joanna Kulmowa)
No i co z tą wiosną kochani??? Gdzie ona się podziewa, co sobie myśli i dlaczego każe na siebie tak dłuuuugo czekać???
Uparcie szukam jej śladów, ale ciągle niewiele tego bardzo.
Wybrałam się dzisiaj nad Odrę z nadzieją na najdrobniejsze przejawy wiosny…
I co? I pstro! Wiosna ani myśli się pojawić.
Znalazłam co prawda kilka baziowych wierzbowych gałązek, ale jakieś nieśmiałe bardzo, delikatne, lękliwe, skromniuteńkie. Jakby przepraszały,że za wcześnie.
Odra całkiem jeszcze lodem skuta, ptaki sobie po lodzie spacerują, wiosny ani śladu:(
Chyba im zimno i też z utęsknieniem wiosny wyglądają:)
Zrobiłam zdjęcie z kotkami wierzbowymi na pierwszym planie, żeby choć trochę tę wiosnę zaczarować.
Maleńkie ta bazie jeszcze, niepozorne… Ale są!!! I to daje nadzieję, że lada chwila świat się rozwiośni:)
Póki co natura jeszcze śpi. Śpią kotki na leszczynie i trawy i zioła. Tylko suche ubiegłoroczne badyle urozmaicają nieco krajobraz nad rzeką.
Zimno i mroźno było, więc pospacerowałam niedługo.
Przyniosłam do domu kilka baziowych gałązek, niech mi o wiośnie przypominają.
To już tylko 36 dni!!!!!!!!!!!
A tak swoją drogą rozbestwiliśmy się nieco:)
Rozmawiałam dzisiaj z Mamą, która ostudziła mocno moje wiosenne zapędy, przypominając mi czasy, kiedy w lutym nikomu nie przyszłoby do głowy za wiosną się rozglądać. Fakt, w czasach mojego dzieciństwa pory roku były wyraźne i zdecydowane i trwały tyle ile trwać powinny.
Zima zaczynała się już w listopadzie. Pamiętam, że dzień Wszystkich Świętych był najczęściej mroźny i przysypany śniegiem.
I trwała ta zima dłuuuugo.
Dopiero w marcu robiło się nieco cieplej, słońce zaczynało mocniej przygrzewać i pojawiały się pierwsze wiosenne zwiastuny.
Są dwie rzeczy, które nieodmiennie kojarzą mi się z wiosną mojego dzieciństwa: podkolanówki i chleb ze szczypiorkiem.
Kiedy w końcu Mama pozwalała te wymarzone i wyczekane podkolanówki założyć, to było już więcej niż pewne, że wiosna nadeszła.
Co z tego, że nogi w podkolanówkach siniały z zimna;-) Nic to, przecież WIOSNA!!!!!
A pajdę chleba grubo posmarowaną masłem i obficie garnirowaną szczypiorkiem, brało się do ręki i… na podwórko, zdobywać świat;-)
To były czasy! Nikt nie mógł nas z tego podwórka do domu zapędzić:)
Dzisiaj raczej jakoś odwrotnie bywa…
I jeszcze jedna rzecz z wiosną mi się bardzo kojarzy: gra w klasy:)
Na pierwszy plan wysuwa mi się coś co się nazywało grą \”w chłopa\”:) Kto grał?
Nazwa od kształtu figury kreślonej na ziemi patykiem, albo na chodniku kawałkiem cegły.
W jednej ręce rzeczona pajda ze szczypiorkiem, a w drugiej płaski kawałek dachówki, czyli \”kamyk\”, który rzucało się na kolejne pola. A potem się po tych polach skakało.
Raz na jednej nodze, raz na drugiej, potem \”żabką\” czyli na obu nogach.
Dopóki się nie \”skuło\”. A działo się tak, kiedy kamyk nie trafił na określone pole, albo usadowił się na linii.
Wygrywała osoba, która pierwsza wykonała wszystkie zadania.
Uwielbiałam grę w klasy.
I wiecie co, kiedy teraz czasami (zdarza się to bardzo rzadko, ale jednak!) widzę na podwórzu za domem narysowane \”klasy\”, to nic nie jest w stanie mnie powstrzymać od skakania po nich na jednej nodze:-)))))
Taki odruch warunkowy:)
Zdjęcie pochodzi STĄD
Tak mniej więcej to wyglądało (tylko w wersji, którą pamiętam ramiona były dłuższe, a głowa podzielona na dwie części)
Ech, rozmarzyłam się… Coś się ostatnio często w czasy dzieciństwa przenoszę:)
Ale tak miło powspominać. Taka blogowa podróż sentymentalna.
Reasumując: wiosny w plenerach póki co nie ma, niestety, musi nam wystarczyć chwilowo wiosna w sercu:)
A wiosennie mi w nim bardzo już od pierwszych dni stycznia:)
Miałam Wam, zgodnie z tytułem posta, pokazać nasze przedwalentynkowe, sercowe działania, ale tak się rozpędziłam ze wspomnieniami, że warsztaty walentynkowe przeniosę do kolejnego wpisu.
Żeby nie być gołosłowną, pokażę tylko zajawkę tego, co robiłyśmy:
Takie sercowe aranżacje.
Szczegóły w kolejnym wpisie.
Pozdrawiam serdecznie wszystkich stałych bywalców \”Groszkowo-różanych\” okolic.
Witam nowych obserwatorów.
A uśmiech nieodmiennie wszystkim przesyłam.
Miłej niedzieli kochani.
I do następnego pisania:)
FLORENTYNA