Dlaczego nie lubię zimy i jak ją oswajam.
Nie lubię zimy i tyle.
Śnieg, mróz, szare dni to zdecydowanie nie moje klimaty.
O ile jeszcze zima grudniowa, przedświąteczna ma urok oczekiwania, o tyle ta styczniowo-lutowa, nawet jeśli biała i śnieżna, nie budzi mojej sympatii.
Od stycznia to ja już wiosny chcę;-)
I tak z dnia na dzień czekam, że może lada chwila się pojawi, może już jutro, może za dwa dni…
I tak sobie codziennie wiosny wyglądam, póki co bezskutecznie.
We Wrocławiu znowu śnieżnie i mróz trzyma (niewielki, ale dla mnie i tak za duży).
Mogę popodziwiać jako ładny obrazek, ale i tak nie polubię;-)
Do wiosny daleko, do Wielkanocy daleko, do moich urodzin daleko (chociaż będą pierwsze w kolejności, jeszcze przed wiosną i przed Wielkanocą).
Ratunku, wychodzi na to, że urodziłam się zimą. Tyle lat minęło, a ja dopiero sobie ten straszny fakt uświadomiłam;-))) No ale taką zimą u progu wiosny;-)
A dlaczego zimy nie lubię?
Spróbuję w punktach:
1. bo zimno i nos mi marznie;-)
2. bo zanim wyjdę z domu muszę się ubierać, ubierać i ubierać…
3. bo tak naprawdę, to biało jest w mieście tylko przez chwilę, a potem szaro i brzydko
4. bo mi warsztatowiczki chorują i nie mogę prowadzić zajęć
5. bo jest szaro i zdecydowanie za mało światła, a ja do światłolubnych należę
6. bo jest ślisko i łazi za mną widmo złamanej nogi (no, nie daj Boże)
7.bo muszę odkopywać samochód spod śniegu i skrobać szyby, co nie należy do moich ulubionych zajęć;-)
8. bo ciągle mi się spać chce; najchętniej zapadłabym w sen zimowy i obudziła się dopiero w marcu;)
9. bo brakuje mi kolorów
10.bo dopadają mnie zimowe smuteczki:-(
11. bo do maja daleko, a ja tęsknię za majem (a dzisiaj tak jakoś szczególnie…)
12. bo…zima to po prostu nie moja bajka. I tyle:)
Sporo tego się uzbierało.
Ale przecież trzeba jakoś do wiosny dotrwać i tę nielubianą zimę oswoić, uprzyjemnić sobie, okiełznać;-)
MOJE SPOSOBY NA OSWAJANIE ZIMY
Brak światła rekompensuję sobie ciepłym światłem świec.
W ich blasku świat staje się przytulniejszy, cieplejszy, trochę tajemniczy.
Lubię świece i zapalam je zawsze, kiedy tylko mogę.
A najbardziej lubię, kiedy pachną wanilią, kawą lub cytrusami.
Zimę łatwiej też znosić z kubkiem ulubionej kawy z mlekiem i cynamonem.
Kiedyś nie przepadałam za kawą, a teraz piję kilka dziennie.
Jeśli ktoś lubi słodzoną, to można pokusić się o zrobienie cukru cynamonowego (wystarczy zmiksować w blenderze lub młynku do kawy szklankę cukru z łyżeczką startej kory cynamonowej). Doskonały do kawy lub gorącej czekolady. Ale uważajcie: pobudza apetyt.
źródło zdjęcia: PINTEREST
W zimowy czas przy życiu trzymają mnie książki moje ukochane.
Gdy tylko zdarzają się chwile, kiedy nie muszę nigdzie biec, nie wzywają obowiązki, mogę bezkarnie w domu poleniuchować, otulam się ciepłym pledem i znikam w książkowym świecie.
W zimie zawsze czytam najwięcej.
Mam pewien plan czytelniczy na ten rok, ale go nie zdradzę, dopiero, jeśli się uda.
Najchętniej czytam listy i biografie.
Ostatnio jednak czytam wszystko, jak leci, bo postanowiłam przeczytać książki, które mam na półkach i które wciąż czekają na swoją kolej.
Niektóre z nich wracają z powrotem na półkę, inne idą \”do ludzi\”, a jeszcze inne \”uwalniam\” pozostawiając na ławce w parku (ale to raczej jak ciepło jest) lub na przystanku tramwajowym.
.
Kolejny mój sposób na oswojenie zimy to listopisanie;-)
Odkryłam na nowo uroki papierowej korespondencji i oddaję się jej z ogromną przyjemnością.
Piszę sporo listów i : uwaga, uwaga!!!!! – otrzymuję listy!
Frajda ogromna.
O przyjemnościach płynących z papierowej korespondencji pisałam TUTAJ.
Namawiam Was gorąco: piszcie listy.
Myślę , że warto powrócić do tego zapomnianego zwyczaju.
A kiedy zima dokuczy mi bardzo bardzo, a wiosna wydaje się szczególnie odległa, funduję sobie domowe SPA i cudną, relaksującą, pachnącą kąpiel z duuużą ilością piany:)
I tu można połączyć przyjemności: zapalam w łazience kilka cytrusowych świec i zabieram do wanny ulubioną książkę (mam takie, które mogę czytać w kółko i bez przerwy;-)
I znikam dla świata. I zapominam o zimie;-)
zdjęcie pochodzi STĄD
Zima to także brak kolorów. A ja jakoś szczególnie w tym roku kolorów łaknę.
Samą mnie to trochę dziwi, bo do niedawna przepadałam za barwami achromatycznymi, za kontrastami czerni i bieli (typowo zimowymi przecież)…
I monochromatyczność preferowana przeze mnie we florystycznych aranżacjach.
A tu nagle zmiana i obrót o 180 stopni! Kolorów chcę!!!
Taki też widzę mój rok 2017: KOLOROWY!!!
Skąd w zimie wziąć kolory?
Najlepszym na to sposobem jest powrót pamięcią do kolorowych majowych dni.
Ech, jak było barwnie…
Na fali zapotrzebowania na kolory zrobiłam taką wiązankę dla najnowszego numeru
Gdybym nie wiedziała, że to naprawdę mój bukiet, to nigdy bym na to nie wpadła;-)))
Tak kolorowo nie działałam dotychczas.
I tak pokrótce przedstawiają się moje sposoby na oswojenie i uprzyjemnienie sobie zimy.
A jakie są Wasze?
A może po prostu zimę lubicie i nie musicie sobie umilać czasu oczekiwania na wiosnę ?
Lada dzień przedstawię Wam mój tegoroczny styczniowy wianek.
Tak bardzo inny od ubiegłorocznego, zimnego biało-czarno-zielonego.
Tegoroczny będzie ciepły, barwny i aromatyczny;-)
Ale to już następnym razem.
Pięknych i kolorowych dni życzę wszystkim, którzy tu zajrzeli.
Pozdrowienia i jak zwykle duuuużo uśmiechu.
FLORENTYNA