Mimozami jesień się zaczyna…
…Złotawa, krucha i miła…
Chociaż kalendarzowo ciągle trwa lato, to przecież nadchodzącą jesień czuje się już w powietrzu…
W jakiś dziwny sposób ostatnia sierpniowa kartka zerwana z kalendarza przenosi nas natychmiast w czas jesieni. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale tak po prostu jest.
Świat wygląda nieco inaczej, powietrze inaczej pachnie, wszystko zaczyna zasnuwać delikatna mgiełka, chłodnieją noce, a wieczory nastają coraz szybciej.
Natura pomału szykuje się do zimowego odpoczynku;-)
Lubię ten schyłek lata i wczesną jesień.
Złota polska jesień to czas słoneczników, rudbekii i nawłoci właśnie.
To o niej tak pięknie pisał Tuwim i tak pięknie śpiewał Niemen.
Rzeczywiście w czasach, gdy pisał Tuwim, a nawet gdy zaczynał śpiewać Niemen, mimozami zaczynała się jesień.
A dzisiaj?
Dzisiaj klimat stoi na głowie i polskie mimozy nie czekają do września; zaczynają zakwitać już w lipcu.
Trochę nam się wspaniały wiersz Tuwima rozminął z rzeczywistością;-)
Lubię nawłociowe łany.
I lubię nawłoć w jesiennych bukietach.
Ale uwaga alergicy: mimoza potrafi silnie uczulać.
Znam to z autopsji niestety.
Mimo to lubię nawłoć jako tworzywo.
Układam sobie nawłociowe bukiety i płaczę, a oczy mam czerwone jak angorski królik;-)
Ale co tam, niekłamana uroda nawłoci wynagradza wszystko.
Kwiat to piękny zarówno w bukietach jednogatunkowych jak i jako dodatek do innych.
Często wykorzystuję nawłoć jako wypełniacz w jesiennych wiązankach ślubnych.
A dzisiaj mam dla Was jesienny bukiecik, taki bez specjalnej okazji.
Na miły początek września;-)
Lubię bogactwo jesieni.
Materiał do tworzenia bukietów jest wszędzie, wystarczy przejść się na mały spacer.
Pozdrawiam cieplutko wszystkich moich sympatycznych gości i dziękuję za miłe komentarze pod poprzednim postem.
Życzę Wam pięknych i ciepłych wrześniowych dni.
I do napisania;-)
FLORENTYNA