Bajki z mchu i paproci;-)
Kocham las od zawsze.
Jak daleko sięgnę pamięcią.
Od czasów najwcześniejszego dzieciństwa, kiedy to tata bezlitośnie budził mnie o 4 rano i ciągnął do lasu na grzyby;-)
Torturą był pierwszy moment, kiedy trzeba było wygrzebać się z ciepłego łóżka.
Potem już tylko zachwyt;-)
Letni świt, rosa na trawie, śpiew ptaków i rzecz jasna-grzyby, które uwielbiałam zbierać.
Mój ojciec był świetnym znawcą grzybów i ich zapalonym zbieraczem.
Od dawna już spaceruje po innych lasach…
Każda wyprawa do lasu ma dla mnie zapach wspomnień.
Dzięki Tato;-)
Popatrzcie jak pięknie jest w lesie latem.
Las zupełnie blisko Wrocławia, tuż za miastem.
Wybraliśmy się tam w niedzielę w poszukiwaniu tytułowego mchu i paproci;-)
Niektórzy pewnie pamiętają, że była kiedyś taka dobranocka ze Żwirkiem i Muchomorkiem w rolach głównych;-)
Żwirka, ani nawet Muchomorka w lesie niestety nie spotkaliśmy…
Za to mchu pod dostatkiem.
Paproci nieco mniej, ale też były.
Uwielbiam mech.
Czy powyższe leśne mszane cuda to nie land art w najczystszej formie???;-)
I to samoistny, bez odrobiny ingerencji człowieka.
A las w słońcu wyglądał tak:
Grzybobranie też było, a jakże;-)
Póki co tylko okiem aparatu.
W tym lesie jadalne grzyby jeszcze się nie pojawiły.
Nie zabrakło też kolorowych owoców i moich ukochanych brzóz:
A na koniec kilka leśnych impresji:
Szkoda, że zdjęcia nie mogą przekazać zapachów i dźwięków.
Zapach i śpiew lasu jest zachwycający;-)