Pożegnanie z choinką…i odrobina wiosny.
Jednak nie całkowite to pożegnanie z choinką, jakoś nie mogę się z nią rozstać;-)
Za oknem prawie wiosna, na Waszych blogach kwitnące kwiaty, a u mnie…choinka.
Zawsze trzymam świąteczne drzewko bardzo długo.
Rozbieram dopiero w momencie, gdy zaczyna mi nie pasować do otoczenia;-)
No i ten dzień nadszedł właśnie dzisiaj…
Moja tegoroczna choinka wyglądała tak:
Ze względu na strajkujący aparat fotki zrobiłam sporo po świętach ( za oknami było jeszcze biało).
Nasza tegoroczna choinka, to sosna czarna.
Niestety, po przyniesieniu do domu okazało się, że jest zbyt rozłożysta, więc poszła \”pod młotek\”;)))))
A tak naprawdę to pod sekator.
I z gałązek powstało nieduże drzewko w donicy.
Była biała, z kilkoma złotymi akcentami:
Znalazły się na niej srebrne szyszki pamiętające czasy mojego dzieciństwa;-)
Mam ich kilka i strzegę jak oka w głowie!
Były też moje ukochane aniołki siedzące na szklanych kulach.
A dzisiaj wszystkie ozdoby zostały zdjęte…
I… miniaturowe drzewko bez ozdób spodobało mi się tak bardzo, że nie miałam serca go wyrzucić;-))))))))
No i mini sosenka została;-)Nazywa się teraz \”choinka przedwiosenna\”;-)
A wygląda tak
Ma śliczne, zupełnie jeszcze świeże, zielone gałązki:
No i czy ja mogłam ją wyrzucić?????
Może wymyślę jej jakieś przedwiosenne ubranie???
Źle napisałam, już wymyśliłam, tylko nie wiem czy uda mi się pomysł wprowadzić w życie.
Zobaczymy…
Z sosnowych gałązek zrobiłam też w okresie świątecznym sporo różnych dekoracji.
Niestety, nie udało mi się ich sfotografować.
Mam tylko to:
I tym akcentem zamykam wątek świąteczny;-)
Teraz obiecana odrobina wiosny.
A było to tak:
Postanowiłam dzisiaj zrobić trochę porządków w moich florystycznych przydasiach.
Między innymi w pudłach z patykami, gałązkami, kamykami, mchem, no jednym słowem z najniezbędniejszymi rzeczami;-)))
Dzielnie pomagał mi mąż, bo sama robiła bym te porządki chyba przez tydzień.
W pewnej chwili z triumfalnym uśmiechem przyniósł mi jakieś znalezisko…
Zapomniane w pudle z mchem i nie wysadzone do ogrodu trzy hiacyntowe cebule!
Biedne takie, zasuszone, a jednak kiedy tylko poczuły zapach nadchodzącej wiosny, wypuściły nieśmiałe zielone kiełki!
Aż mnie wzruszyły;-)
Umieściłam je w szklanym naczyniu w mchu i otoczkach. I przyglądam się, czy rosną.
Poszły do naczynka dzisiaj przed południem, ale ja co pół godziny sprawdzam, czy już są większe;-))))))))
Są cudne! I chociaż małe jest prawdopodobieństwo, że zakwitną, to niech przynajmniej wprowadzą do domu odrobinę świeżej zieleni;-)
Pozdrawiam Was wiosennie i życzę miłej i słonecznej niedzieli.
Dziękuję za sympatyczne komentarze pod poprzednim postem.
I serdecznie witam nowe obserwatorki:-)