Bez kategorii

Złoty deszcz wczesnej wiosny

Czy już wiecie jaka roślina będzie główną bohaterką tego wpisu? Czy to może złotokap złotym desczem zwany? Nie, przecież na złotokap za wcześnie.

To może uczep rózgowaty, też złotym deszczem ochrzczony? I na uczep za wcześnie. Wszak mamy dopiero marzec.

Otóż wyobraźcie sobie, że wczesna wiosna też może się swoim złotym deszczem pochwalić;-) Co ciekawe chyba każdy ten wiosenny złoty deszcz zna, bo nie sposób go przegapić. Złociste kwiaty tej rośliny już z daleka rzucają się w oczy, zwłaszcza, że jest ich baaaardzo dużo i że pojawiają się zanim otworzą się pąki liściowe. Kochani, oto przed Wami jej złocistość FORSYCJA, bezsprzeczna królowa wczesnowiosennych parków i ogrodów;-) Jest najwcześniej kwitnącym krzewem ozdobnym. A kwitnie intensywnie, nieopanowanie i nieumiarkowanie, kaskadą złotożółtych kwiatów niosących optymizm nadchodzącej wiosny.

Wiem, wiem co za chwilę od Was usłyszę;-) Że na forsycję też jeszcze za wcześnie. Zgoda, ale tylko odrobinkę za wcześnie, bo przy dobrej pogodzie forsycja zwisła (Forsythia suspensa) zakwita już po koniec marca, a czasem nawet w jego połowie.

Wyhodowano również odmiany forsycji pośredniej (Forsythia intermedia), które także zakwitają już w marcu.

Zatem jak najbardziej na marcową roślinę miesiąca się nadaje;-)

Skąd do nas przywędrowałaś forsycjo?

Jak to? Zapyta pewnie niejeden z Was. Przywędrowałaś? Przecież forsycja była zwsze. Jest taka nasza, taka swojska, wszędzie jej pełno. Otóż moi kochani, forsycja to element napływowy;-)

Pochodzi głównie z Azji, przede wszystkim z Chin, Japonii i Korei i stamtąd została sprowadzona do Europy. Znany jest też jeden gatunek pochodzenia europejskiego, rosnący dziko w Pólnocnej Albanii.

Jak wieść niesie, pojawiła się w europejskich ogrodach w połowie XIX wieku. Trudno jednoznacznie powiedzieć, kto ją do Europy sprowadził, ponieważ “maczało w tym palce” wielu naukowców, podróżników i botaników.

Każdy niemal gatunek ma inną historię i innego odkrywcę. Weźmy jako przykład forsycję zwisłą (Forsythia suspensa). Gatunek ten opisał podczas swoich japońskich podróży Carl Pehr Thunberg, uczeń Linneusza.

Rzecz działa się w XVIII wieku, a dzieło, w którym roślina się znalazła miało tytuł “Flora Japonica”. Thunberg opisał w nim około 1000 gatunków, które zebrał podczas swojej podróży. Między innymi naszą forsycję. Ale… forsycją jej nie nazwał, dla niego była lilakiem (Syringa suspensa)

Na początku XIX wieku duński botanik Martin Vahl rozpoznał, że opisywany gatunek lilakiem nie jest;-)

I to on nadał roślinie nazwę rodzajową Forsythia, na cześć Williama Forsytha, szkockiego botanika, pełniącego podówczas funkcję dyrektora Królewskiego Ogrodu w Kensington.

Co za historia!!! Jedna roślina, a ile dociekań, rozważań i botanicznych poszukiwań.

Swoją drogą, popatrzcie jak ciekawe są historie roślin, które rosną “tuż obok”, które oglądamy codziennie.

Nawet do głowy nam nie przychodzi, że kryją tyle tajemnic…

Oczywiście historia forsycji zwisłej, którą Wam przedstawiłam jest bardzo skrócona, bo w innym wypadku wpis miałby tysiąc stron;-)

Poniżej trzech dżentelmenów niejako bezpośrednio z forsycją związanych;-)

Forsycja, portret rośliny

Forsycje to okazałe krzewy należące do rodziny oliwkowatych (Oleaceae). Dosyć szybko rosnące, niezbyt wymagające i wytrzymałe. Mam dobrą wiadomość dla wszystkich, którzy chcieliby je mieć w swoim ogrodzie: są dosyć łatwe w uprawie;-)

Świetnie znoszą warunki miejskie, dlatego tak dużo ich w naszych parkach i na skwerach. Najlepiej sadzić je w miejscach nasłonacznionych, wtedy najobficiej kwitnie.

Największą zaletą forsycji jest wczesnowiosenne kwitnienie i radosny, słoneczny kolor kwiatów..

Kwiaty forsycji są niewielki, soczyście żółte, czteropłatkowe. W Wielkiej Brytanii nazywa się je złotymi dzwonkami.

U nas zadomowiła się na dobre już dawno temu. Tak trwale wpisała się w krajobraz miejski, że wydaje nam się iż to krzew na wskroś nasz, tutejszy, rodzimy;-) Trudno dzisiaj wyobrazić sobie budzącą się wiosnę bez złotych, słonecznych forsycjowych kwiatów gęsto oblepiających gałęzie i z daleka przyciągających wzrok jaskrawożółtymi plamami w szarym jeszcze i uśpionym przedwiosennym świecie.

Forsycja we florystyce

I tutaj niestety nie mam dla Was zbyt dobrych wiadomości;-( Forsycja nie jest szczególnie trwała w wazonie. Cieszyć nas może zaledwie przez kilka dni.

Niemniej jednak okazałe bukiety z forsycji prezentują się przepięknie. Ożywiają wnętrza i wprowadzają do nich radość i optymizm.

Ze względu na wczesne kwitnienie i złotożółte kwiaty forsycja kojarzy się przede wszystkim z Wielkanocą.

Jej intensywnie żółte kwiaty świetnie komponują się z głęboką zielenią bukszpanowych gałązek, barwinka czy mchu.

zdjęcie pochodzi stąd

Gęsto obsypane kwiatami gałązki stanowią idealne towarzystwo dla wiosennych kwiatów: tulipanów, narcyzów, jaskrów.

żródło zdjęcia: Pinterest

Najpiękniej jednak chyba prezentuje się w okazałych, jednogatunkowych bukietach.

Warto wykorzystać jej urodę, dopóki kwitnie. Jeśli dotrwa do Wielkanocy, to koniecznie postawmy ją w wazonie na świątecznym stole.

Czasem jeszcze na forsycjowych gałązkach wiesza się świąteczne pisanki. Prawdę mówiąc moda to nieco już przebrzmiała. Jeśli zechcecie w taki sposób udekorować świąteczne wnętrze, to proponuję zdecydować się na jednobarwne wydmuszki w naturalnych odcieniach. Unikniemy w ten sposób zbytniej pstrokacizny i niebezpieczeństwa kiczu.

zdjęcie pochodzi stąd

Jak widać na powyższych zdjęciach, kompozycje z forsycją są świeże, ożywcze, radosne i optymistyczne.

A takich nam trzeba bardzo w dzisiejszych trudnych czasach.

I tutaj muszę dodać, że jednym z powodów dla których wybrałam forsycję jako roślinę marca jest piękny jontrast jej złotych kwiatów z błękitnym niebem.

Barwy, na jakie od pewnego czasu maluje się świat…

I na tym kończę moją forsycjową historię. Długą, ale i krótką;-) Bo o forsycji można wiele tomów napisać.

Czy wiecie, że jej kwiaty są jadalne? Ja mam ususzone w ubiegłym roku i przez całą zimę dodaję je do herbacianych mieszanek. Jakież bogactwo kryje się w tych niepozornych kwiatkach.

Ale to już temat na inną opowieść.

Z ostatniej chwili…

Piszę ten tekst już bardzo długo. Jakoś tak ciągle nie mogłam go dokończyć.

Dzisiaj mamy 21 marca, pierwszy dzień wiosny. I miło mi donieść, żę forsycje w moim Wrocławiu właśnie zakwitły;-) To już naprawdę wiosna, bezsprzecznie i bezapelacyjnie.

Pozdrawiam Was wiosennie i zachęcam do zaproszenia forsycji do domu. Z pewnością wniesie weń radość…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *