Stary blog

Wrotyczowe love, czyli pięć powodów dla których tak kocham to magiczne ziele…

Wrotycz, wszystkim nam znany, nie przez wszystkich lubiany. Ja za nim przepadam. I od razu uściślić tu trzeba, że nie ze względu na jego właściwości prozdrowotne (które swoją drogą są ogromne), czy magiczne, ale przede wszystkim przez wzgląd na jego walory dekoracyjne.
Kochani, warto polubić wrotycz.  Jest piękny i  taki łatwo dostępny. Rośnie wszędzie.
Nic, tylko wybierać się na dalekie pozamiejskie spacery, ciąć ile się da i układać z niego bukiety, i wianki wyplatać:-)
Urodę wrotycz ma niebagatelną.
Popatrzcie sami.

KILKA POWODÓW DLA KTÓRYCH LUBIĘ WROTYCZ
 
Po pierwsze dlatego, że przywodzi mi na myśl beztroskie dziecięce lata, kiedy to biegałam po łąkach podczas wakacji u Babci i zbierałam te nieco gorzko pachnące \”kwiatki\”, by wespół z rumiankiem i nawłocią układać je w bukiety i ustawiać w słojach, słoiczkach, butelkach, szklankach i w czym tylko się da, po całym babcinym domu.
Razem z Babcią wiązałam je też w pęczki, które potem wieszałyśmy w pokojach.
A malutkie wypełnione suszonym wrotyczem, płócienne woreczki wkładała Babcia do szafy, tłumacząc mi, że dzięki temu mole nie dobiorą się do ubrań.
Lubiłam te zajęcia i lubiłam mocny, gorzkawy, nieco korzenny, trochę kamforowy zapach wrotyczu…
I lubię go do dziś, bo przywołuje w pamięci tamte szczęśliwe lata.
 
grafika pochodzi STĄD
 
Po drugie kocham wrotycz za cudny słoneczny, energetyczny kolor.
Wrotyczowe bukiety, pomimo, że takie nostalgiczne, melancholijne nieco, z nadchodzącą jesienią się kojarzące, rozświetlą i rozsłonecznią każde wnętrze.
Po trzecie kocham wrotycz za jego dostępność;-) Rośnie praktycznie wszędzie.  Późnym latem i jesienią wykorzystuję go do niemal wszystkich moich działań florystycznych.
Wystarczy wyjść z domu, przejść kilkadziesiąt kroków i…już jest.
 
 
 
Pięknie wyglądają bukiety z polnych czy ogrodowych kwiatów  w połączeniu ze złotymi wrotyczowymi baldachami.
Kwintesencja późnego lata. 
 
 
zdjęcie pochodzi STĄD
O właściwościach leczniczych wrotyczu nie będę pisać, bo fachowcy napisali już o tym tysiące stron.
Pamiętać jednak należy, że to zupełnie niezłe ziółko;-)
Cudowne ziółko o niezwykłych możliwościach.
Z tego powodu też je lubię;-)
 
 
 
TROCHĘ HISTORII I BOTANIKI
 
Wrotycz pospolity (Tanacetum vulgare) jest rośliną europejską, w stanie dzikim występuje także w Azji i jak podają niektóre źródła, w Ameryce Północnej.
 
 
grafika pochodzi  STĄD 
 
Jest byliną z rodziny astrowatych (Asteraceae).
Wyrasta wysoko, nawet do 1.5 m, chociaż najczęściej jego pędy mają około 1 m wysokości.
Ma bardzo charakterystyczne pierzasto sieczne liście, kwiatostany natomiast (koszyczki, jak u wszystkich astrowatych) są drobne i guziczkowate zebrane w płaskie baldachy.
 

 
 
Gatunek o którym mowa, to wrotycz pospolity, ale trzeba Wam wiedzieć, że gatunków należących do rodzaju Tanacetum jest kilkadziesiąt.
Niektóre z nich bardziej warte uwagi ze względu na przydatność florystyczną.
Ale o tym w kolejnym wrotyczowym wpisie, bo dzisiejszy rozrasta się do nieprzyzwoitych granic;-)
Wrotycz jest dosyć blisko spokrewniony z chryzantemą.
Niektóre z jego gatunków można z powodzeniem uprawiać w ogrodzie.
Wrotyczu pospolitego nie polecałabym jednak do ogrodowego eksperymentowania gdyż jest rośliną bardzo ekspansywną.
Lepiej podziwiać jego urodę podczas wycieczek za miasto, a do bukietów zbierać ten dziko rosnący.
A rośnie niemal wszędzie: na łąkach, w przydrożnych rowach,na leśnych polanach, nieużytkach, w zaroślach, w miejskich terenach ruderalnych.
Jest więc gdzie go zbierać;-)
 
 
 
WROTYCZ WE FLORYSTYCE
 
Jest lubiany i chętnie przez florystów wykorzystywany, zwłaszcza do tworzenia wielogatunkowych, naturalistycznych, letnich i jesiennych bukietów.
Znalazł się także w naszych bukietach, jakie wykonywaliśmy na przedwakacyjnych warsztatach czwartkowych.
 
 
Wiesiu , bardzo dziękuję za zdjęcie;-)
 
Doskonale nadaje się też wrotycz do wyplatania wianków wszelakich.
Zarówno tych do dekoracji ściany, drzwi czy stołu, jak i tych na głowę.
 
Wianek Autorstwa Basi z bloga FLORYSZTUKA
Znalazł się wrotycz także w naszych wiankach witych podczas osiedlowych warsztatów na wrocławskim Szczepinie.
Bo przecież nie mogło go w tych wiankach zabraknąć;-)
 
 
 
 


Kochani, dziękuję, jeśli dotrwaliście do tego miejsca;-) Na tym kończę moją dzisiejszą wrotyczową opowieść, ale do wrotyczowych tematów z pewnością jeszcze powrócę.
Pozdrawiam Was serdecznie i pamiętajcie o wrotyczu, jest tego wart. Wybierzcie się na spacer i przynieście wiązkę wrotyczowych kwiatów. Jeśli je zasuszycie, będą zdobić Wasz dom także wtedy gdy lato się skończy i nastaną jesienne szarugi;-)
Suszy się świetnie (i za to też go lubię bardzo;-), ale o tym już następnym razem…

Jednym słowem: wrotyczowy ciąg dalszy nastąpi;-) Do napisania.


                     FLORENTYNA
                                                       


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *