Stary blog

Choinkowe inspiracje

Choinka proszę pana
jest chyba zaczarowana,
bo zaraz wszystko odmienia:
było szaro, a ona wchodzi do domu –
zielona i spełnia marzenia.

(Maria Terlikowska)

Rzeczywiście, pamiętam z czasów dzieciństwa, że była zaczarowana;-)
W moim rodzinnym domu zawsze bajecznie kolorowa z mnóstwem najróżniejszych bombek, ale także jabłek, orzechów i słodyczy.
I z anielskimi włosami, z delikatną mgiełką waty świetnie udającej śniegowe płatki.
Tata był mistrzem w ozdabianiu chionki śniegiem z waty. Nie było mowy o byle jakim rzucaniu wacianych kulek, wata musiała być rozciągnięta w cieniuteńkie niczym pajęczyna połacie.
Efekt wspaniały.
No i zawsze była duuuża, z perspektywy małego człowieka wręcz ogromna, sięgająca sufitu.
I fantastycznie pachniała lasem.
Nie wiem dlaczego tak jest, ale dzisiejsze choiknki nie pachną tak intensywnie jak te niegdysiejsze.
Co roku stoi u mnie prawdziwe drzewko, ale na próżno szukam zapachów wczesnego dzieciństwa.
Wszystko się zmienia i nawet choinka pachnie inaczej…
Na tej mojej dziecięcej paliły się jescze prawdziwe kolorowe świeczki.
Trzeba było bardzo uważać, żeby nie paliło się nic więcej;-)
Dlatego świeczki zapalane były tylko w wyjatkowych chwilach. Oczywiście obowiązkowo podczas wigilijnej kolacji.
To najwcześniejsze wspomnienia. Później, kiedy chodziłam już do szkoły, pojawiły się kolorowe lampki.
Choinka rzeczywiście wnosiła magię do domu.
No i spełniała marzenia – w wigilijny wieczór tuż po kolacji;-)
Ech, rozmarzyłam się…
Póki co do choinkowego drzewka w naszych domach jest jeszcze nieco czasu.
Dzisiaj chciała bym Wam pokazać nasze mini choinki, które można postawić w mieszkaniu zamiast tradycyjnego drzewka (jeśli mamy mało miejsca), albo oprócz dużej choinki.
Taka stylizowana choineczka będzie też z pewnością doskonałym prezetem dla przyjaciół.
Choinki można wykonać z najprzeróżniejszego tworzywa.
Te na pierwszych zdjęciach powstały podczas ubiegłotygodniowych warsztatów.
Zrobiliśmy je z wybielonego włókna kokosowego i bielonych egzotycznych korzonków.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Kolejne wyplataliśmy z rattanowych patyczków.
Żmudna to prca i wymaga cierpliwości, ale efekt końcowy wart włożonego trudu;-)
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
A na koniec, powstałe wczoraj w szkole, proste i naturalne chioki ze skrawków brzozowej kory.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Pozdrawiam cieplutko.
I do następnego posta.
 
                  FLORENTYNA
 
Ps. Część zdjęć autorstwa Niny i Magdy Nowickiej oraz Michała Chmielarza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *